BIESZCZADZKI SZLAK II MAT1

NewsyMożliwość komentowania BIESZCZADZKI SZLAK II MAT1 została wyłączona

25- 27 maja 2017

Bieszczady – dzień pierwszy

Wyjechaliśmy o nieludzkiej porze!!!! Trzeba było wstać o 5.00!!! Podrzemaliśmy jednak trochę w autokarze w trakcie czterogodzinnej jazdy i , już przytomni, udaliśmy się w na zwiedzanie Muzeum im. Łukasiewicza, skansenu naftowego w Bóbrce, gdzie dowiedzieliśmy się o początkach wydobycia ropy naftowej i o pionierach jej przetwarzania oraz o rozwoju przemysłu naftowego . Ta , zgodna ze ścisłym profilem klasy, atrakcja, została zneutralizowana ( ku uciesze naszych trzech opiekunek- trzech polonistek – p. prof. Mozgawy, p. prof. Wolszczak i p. prof. Karbownik) zwiedzaniem Muzeum Historycznego w Sanoku z jego stałymi wystawami – ikon i malarstwa pochodzącego stąd artysty- Zdzisława Beksińskiego. Panią prof. Karbownik zgubiliśmy przy wejściu i odnaleźliśmy zamarłą przed obrazami ( niesamowitymi) Beksińskiego….Na nas wywarły one także silne wrażenie! Próbowaliśmy je wspólnie interpretować i tworzyć narrację, ale w końcu uwierzyliśmy samemu artyście, który mówił, aby nie dopisywać im żadnej historii. Przedwieczorny spacer po zaporze wodnej w Solinie zakończył pierwszy dzień wycieczki.

Bieszczady – dzień drugi

Drugi dzień wycieczki, przypadający na 26 maja czyli Dzień Matki ( tak, dzwoniliśmy z życzeniami do swoich rodzicielek, a i dla naszych „wycieczkowych mam pedagogicznych”byliśmy mili…), był bez wątpienia tym najbardziej wyczerpującym, ale i ekscytującym. I to z kilku powodów. Po pierwsze pobudka o siódmej wielu z nas dała w kość, głównie przez fakt, że w niektórych domkach rozmowy toczyły się do późnych godzin nocnych, o ile nie porannych. Po drugie z uwagi na fakt, iż tego dnia czekała nas wyprawa w góry. Ale o tym później. Tak więc, kiedy wreszcie wstaliśmy i skonsumowaliśmy śniadanie a następnie wsiedliśmy do autokaru, rozpoczęła się nasza wędrówka. Pierwszym punktem programu była wycieczka autokarowa Obwodnicą Bieszczadzką, podczas której przewodnik opowiadał nam o historii i kulturze regionu, nie szczędząc przy tym żartów i anegdot. Na tej trasie mieliśmy dwa przystanki. Jeden, aby obejrzeć żydowski cmentarz, na którym dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy odnośnie zwyczajów pogrzebowych Izraelitów (jak na przykład chowanie kobiet i mężczyzn osobno czy też specyfika nagrobków i symboli na nich wyrytych).

Po tej pouczającej lekcji przyszedł czas na krótką przejażdżkę i drugi przystanek, tym razem nieopodal cerkwi. Podziwiając technikę bieszczadzkiego budownictwa sakralnego słuchaliśmy przewodnika opowiadającego o kształtowaniu się religijności na kresach południowo-wschodnich. Niesamowite poruszenie wzbudził także pies, który pojawił się obok cerkwi i który swym urokiem osobistym przyciągnął do siebie wszystkich uczestników wycieczki.

Kolejny przystanek na naszym szlaku miał miejsce na początku turystycznego szlaku żółtego prowadzącego na Połoninę Wetlińską. I rozpoczęła się mozolna wędrówka ku górze trwająca w przybliżeniu godzinę, której jednak wszyscy bez trudu podołali. Grupę zamykała prof. Karbownik razem z Szymonem Gładzikiem. Zniknęli z oczu wszystkim na kilka godzin zatopiwszy się w rozmowie, której temat miał jeszcze tego dnia powrócić i wszystkich zaskoczyć! Po dotarciu do pierwszego punktu orientacyjnego naszej wyprawy, schroniska, znanego pod nazwą Chatka Puchatka, mogliśmy chwilę odsapnąć, podziwiając przy tym cudowne bieszczadzkie pejzaże. Przewodnik zaproponował nam dwie drogi zejścia: jedną krótką ok. 40 minutowa i drugą,dłuższą,z pięknymi widokami ale trwającą ok. 3 godzin. Gdy jest wybór, nie ma jedności w narodzie…. Część zdecydowała się na szybki powrót do cywilizacji, większość wyraziła jednak chęć przebycia dłuższej trasy, co , jak się okazało, było słusznym wyborem, gdyż widoki były nieziemskie.

Porównać można je tylko do słynnych nowozelandzkich wzgórz znanych nam z kultowego „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona. Konsekwentnie zdobywaliśmy kolejne wzniesienia napawając się niepowtarzalnym wdziękiem gór. Weszliśmy m. in. na Osiedzki Wierch i przełęcz M. Orłowicza. Cały spacer był wyczerpujący, ale i wyjątkowo satysfakcjonujący. Po zejściu z gór wszyscy z ulgą udali się do sklepu w celu uzupełnienia uszczuplonych przez wędrówkę zapasów żywnościowych. Następnym, a zarazem ostatnim, celem naszej eskapady była pracownia ikon w Cisnej prowadzona przez słynnego w kręgach bieszczadzkich artystów „zakapiora” Ryszarda „Burego” Denisiuka. Podczas jego wykładu, usianego licznymi anegdotami o ludziach i pisaniu ikon, poznaliśmy arkana wytwarzania sakralnych malowideł na desce.

Mogliśmy także obejrzeć niemały zbiór tychże, które na wszystkich wywarły niezwykłe wrażenie. Po powrocie do ośrodka i spożyciu pysznej obiadokolacji mieliśmy chwilę czasu dla siebie, aby ok. godziny 21 zorganizować ognisko. Kiełbasy, chleba oraz licznych dodatków było nie do przejedzenia (w tym tych dostarczonych nam przez naszego klasowego zaopatrzeniowca, Krzysztofa Flaka). W czasie owego ogniska prof. Karbownik i Szymon ujawnili temat swojej wcześniejszej rozmowy na szlaku a brzmiał on: „Jak ludzie stracili możliwość prowadzenia błogiego życia?” Dyskusja na ten temat trwała ok. dwóch godzin i poruszono w jej trakcie aspekty filozoficzne, antropologiczne, kulturowe i historyczne. Lubimy takie dyskusje….. Ognisko trwało do późnych godziny nocnych….

Bieszczady- dzień trzeci

Trzeciego dnia nasze opiekunki zafundowały nam wczesną pobudkę. Oj – bolało!!! Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do cerkwi w Turzańsku, gdzie oglądaliśmy imponujący ikonostas. Ale na hasło „ikona” i „cerkiew” zaczęliśmy już reagować alergicznie…..Następnie pojechaliśmy zobaczyć największą w Polsce hodowlę owiec i kóz w Osławicy. Furorę wśród uczestników zrobiło chodzące po parkingu jagniątko, które natychmiast znalazło się w czułych ramionach dziewczyn i pani profesor Wolszczak. Nasza opiekunka kazała się filmować ze zwierzątkiem i objaśniała „dużymi literami”, jak się ono nazywa, bo chciała wysłać filmik swojej polsko-francuskiej wnuczce. Większość z nas kupiła sobie sery owcze i kozie, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę. Pojechaliśmy posłuchać opowieści o tradycjach łemkowskich, dostarczonych nam przez Panią Darię. Jej historie były naprawdę ciekawe i dotyczyły sposobu, w jaki jeszcze 60 lat temu żyło się w Bieszczadach. Oglądaliśmy też stroje, hafty oraz poznaliśmy narzędzia do wyrobu płótna lnianego. Starsza pani opowiadała w ciepły i interesujący sposób! Prosto stamtąd udaliśmy się zobaczyć klasztor w Zagórzu. Wdrapaliśmy się na wieżę, z której roztaczał się piękny widok na okolicę. Następnie zjedliśmy obiad w Sanoku dogadzając sobie lokalnymi przysmakami( np. hreczanyki , warenyki i fuczki) i, dokonawszy zakupu ostatnich pamiątek, pożegnaliśmy Bieszczady i ruszyliśmy w podróż powrotną do domu. Dobrze, że można było spać w autokarze- rodzice odebrali świeżutkie i wypoczęte dzieci ( jakby nie było tych dwóch przegadanych nocy……)

Być może dołączymy jeszcze zdjęcia do tej relacji, gdy Olek się zdecyduje, które wybrać….
Grzegorz Wardas i Piotr Lebek oraz – dopisująca szczegóły- prof. Bożena Wojciechowska- Karbownik

© IV LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Stanisława Staszica

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress